sobota, 13 lipca 2019

....kanonik Marian Wagner aus Münster und seine Tochter LILIANA !



Skoro człowiek nie rodzi się prosięciem, tylko niemowlęciem ludzkim to dlaczego na starość staje się świnią!




WAGNER - czy ty wiesz co to jest ?

 TY SIWIUTKI Barabaszu .... 
czy takie było TWOJE powołanie ?

Twierdzisz, że to co mówią o tobie jest chamskie.....to ciesz się, że nie słyszysz tego co myślą !

To nie sutanna i habit zakonnicy czyni człowieka dobrym !


Tak długo, jak długo wierni będą się zachowywać jak pozbawione własnej woli i zdolności myślenia „BARANY i OWCE”, dopóki nie zaczną szukać Boga w własnych sercach, nie zaczną sami czytać ze zrozumieniem „Pisma Świętego”, CZARNA MAFIA będzie opływała w dobrobycie, będzie strzygła te swoje oczadzone „Owieczki”. Ten kościół jaki dzisiaj mamy to nie jest DOM BOŻY, to ferma niewolników. SZUKASZ ZBAWIENIA, WPROWADŹ BOGA DO SWOJEGO SERCA, DO SWOJEGO DOMU


............................................................



tekst :  Zenobiusz Doruch 

  "mini wpis o maxi sprawie"

........ zdrowo myśląc to kościół nie ma żadnego pomysłu na ten czas na XXI wiek. Biskupi cofają się do Średniowiecza a wierni odchodzą z kościoła i kogo to obchodzi ?  Dziwisz się biskupie, że ludzie chcą z tego pociągu wysiadać, szukając innych form przeżywania swojej religijności czy duchowości. Na dodatek, kiedy narasta kryzys państwa a kryzys kościoła się pogłębia to już na nowo trzeba te relacje poukładać. Ale, aby to miało ręce i nogi po jednej i drugiej stronie muszą usiąść odpowiedni ludzie którym zależy na dobru i państwa i kościoła. Dopóty jednym zależy tylko na państwowej kasie a drugim, aby czarni ich wspierali w kampaniach wyborczych.....nic z tego nie będzie. Układ tronu i ołtarza jeszcze nigdy nic dobrego nikomu nie dał ! Przyodziane w kiecki młode jurne byki i te starsze niezbrudzone pracą, nieprzywykłe do wysiłku i nie ponoszące żadnej odpowiedzialności za nic. Młody byczek ma na kim pohasać a ten starszy musi mieć czyste majtki i skarpetki a na starość być ucieranie tyłka.  ( jesteś mu więc potrzebna )
Klecha ma gębę pełną frazesów : bo oni znają się najlepiej na rodzinie, nauczaniu, wychowywaniu dzieci, życiu seksualnym (no a jakże) ginekologii, ciąży, macierzyństwie i ojcostwie. Choć religia nakazuje im celibat to 10-tki % z nich jest lub była w związku, wielu ma DZIECI ! Tysiące innych to pedofile krzywdzący bezbronne dzieci. W młodości nie mieli odwagi, by poderwać kobietę, czy przyznać się do skłonności homo, więc "poszli na księdza do seminarium". Czy nam do wiary w Boga, przestrzegania dekalogu potrzebni są tacy pseudo pośrednicyPolskę i polskie misje oplotło towarzystwo ponad 30 000 nierobów w białych koloratkach, których trzeba wykarmić, ubrać i zapewnić egzystencję na wysokim poziomie, którzy nieustannie mówią nam, jak mamy żyć! Może ktoś mi powie za co ja mam ich szanować tych DARMOZJADÓW .... za co
Moje spostrzeżenia w naszym społeczeństwie dają poczucie moralności i uczciwości. To niebywała rewolucja, bo z10 przykazań nie zostało już prawie żadne. Na każdy grzech mamy alibi. Wierzący idą do spowiedzi, ksiądz ich rozgrzesza, a oni wierzą, że pójdą do nieba. Figa z makiem !

Jeżeli Bóg istnieje, to wszyscy będą się smażyć w piekle, na czele księdzem. Capito Marian !!!


.....................................................................



Co trzeba pić lub wciągać, żeby tak w dekiel waliło?
.... a TY Liliana czy całujesz księdza w akordeon ?


...................


POLSKI WIEPRZ KOŚCIOŁA
18 godz. 
POCZYTAJCIE.
TO MÓWI KSIĄDZ!!!!!
gdzie ja żyję???!!!!
::::::::::::::::::::



------

Jeszcze jednego drania mniej !!!


W wieku 59 lat zmarł ks. Andrzej Dymer, były dyrektor Instytutu Medycznego Jana Pawła II w Szczecinie. Informację portal Gazeta.pl potwierdził w Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej.

Jak usłyszeliśmy w Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej, ks. Andrzej Dymer od dawna zmagał się z poważną chorobą. W ubiegłym tygodniu ks. Dymer został odwołany przez abp. Andrzej Dzięgę z funkcji dyrektora Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II w Szczecinie. Duchowny był też m.in. założycielem szczecińskiego Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego i dyrektorem Domu Emeryta.

Informację o śmierci duchownego podał jako pierwszy na Twitterze dziennikarz Katolickiej Agencji Informacyjnej Dawid Gospodarek.

Ks. Andrzej Dymer. Oskarżenia o molestowanie seksualne

Dziennikarze katolickiej "Więzi" poinformowali opinię publiczną o szczegółach śledztw dotyczących molestowania seksualnego, które toczyły się w jego sprawie od lat 90. O tym, że ksiądz Dymer miał wykorzystywać seksualnie nieletnich (m.in. podopiecznych ogniska młodzieżowego w Szczecinie), szczecińscy biskupi mieli wiedzieć od 1995 roku.

W 2008 roku kościelny trybunał skazał księdza Dymera za molestowanie seksualne wychowanków, ale ten złożył apelację. Treść wyroku kościelnego trybunału była poufna - nie znali jej nawet pokrzywdzeniu (ujawnił ją dopiero w listopadzie 2020 kwartalnik "Więź"). Wciąż nie ma ostatecznego wyroku instytucji kościelnych w tej sprawie. Żaden wyrok nie zapadł też przed sądami świeckimi, bo przestępstwa zdążyły się przedawnić. 

W poniedziałek w programie "Czarno na białym" w TVN24 o swoich kontaktach z ks. Dymerem opowiedział m.in. o. Tarsycjusz Krasucki, który w wieku 16 lat trafił do ogniska św. Brata Alberta. Z reportażu "Czarno na białym" wynika, że duchowny cieszył się szacunkiem hierarchów m.in. z powodu swoich talentów biznesowych - specjalizował się m.in. w przejmowaniu nieruchomości i gruntów.

"Uważam, że niesłychana przewlekłość kościelnych procedur w sprawie ks. Andrzeja Dymera oraz brak odpowiedniego traktowania osób skrzywdzonych na wielu etapach tego postępowania, nie mają żadnego usprawiedliwienia" - napisał w poniedziałkowym oświadczeniu w reakcji na medialne doniesienia abp Wojciech Polak, Prymas Polski oraz delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. ochrony dzieci i młodzieży.

Metropolita potwierdził, że w czerwcu 2019 r. spotkał się dwiema osobami skrzywdzonymi przez ks. Dymera, którym towarzyszył o. Marcin Mogielski OP i dwóch prawników. Polak zaznaczył, że wcześniej wiedział o sprawie "niewiele" i opierał się jedynie na przekazach medialnych.

Ponieważ osobom pokrzywdzonym towarzyszyli doświadczeni prawnicy znający sprawę, uznałem, że osoby skrzywdzone będą miały wystarczającą pomoc, aby dokonać zgłoszenia do Stolicy Apostolskiej, zgodnie z obowiązującym w Kościele prawem. Ze swojej strony zaproponowałem wsparcie mojego Biura w przygotowaniu zgłoszenia oraz Fundacji Świętego Józefa w udzieleniu pomocy psychoterapeutycznej. Takimi ustaleniami zakończyło się to spotkanie

- czytamy w oświadczeniu.





Zabiera dobrych , ale zabiera też podłych



GULBINOWICZ - Nie żyje

Wagner ......to jeden z tych pacanów, którzy Ciebie kryli , on nie był lepszy od Ciebie ..... pedofil pieprzony

„Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze o oskarżeniach wobec kardynałów Stanisława Dziwisza i Henryka Gulbinowicza.

Przez potężny Kościół katolicki w Polsce przetacza się cyklon, który teraz porwał także kardynałów – pisze we wtorek (17.11.2020) niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”). Gazeta informuje o ukaraniu na początku listopada przez Watykan zmarłego w poniedziałek (16.11.2020) byłego wieloletniego arcybiskupa wrocławskiego i bohatera oporu wobec dyktatury komunistycznej kardynała Henryka Gulbinowicza, który był przez wiele lat był publicznie oskarżany o molestowanie seksualne, ukrywanie przypadków molestowania przez duchownych oraz kontakty z SB.

 
Masz już od ponad 30 lat brudne i śmierdzące łapy, które chowasz przed ludźmi do kieszeni,  dlaczego więc dotykają ciało Chrystusa

Oj robi się gorąco w polskim, a jak w polskim to i w polsko-misyjnym kościele. Sprawiedliwość Cię dopadnie - nie może być inaczej !

CZY TY perfidio walczysz z własnym rozumem ? Obawiam się, że nie……. bo walczy tylko ten kto ten rozum posiada ! Skąd możesz go mieć skoro mamona z Wrocławia ci go odebrała !

..... pseudo ks. WAGNER, dlaczego TY jesteś taki  podły ?



Barabasz robił wrażenie sobowtóra Jezusa, chociaż był złoczyńcą .... a ten WASZ SIWY Barabasz, który głosi słowo Boże o Chrystusie o moralności, naucza wszystkich pokory, a zarazem ŁAMIE CELIBAT, by żyć z kochanką a w końcu rozbija małżeństwo. CZY TY POLSKI KATOLIKU ? - żyjący w Munster ...... chodzisz do kościoła, gdzie SŁOWO BOZE wypowiedziane jest godnie czy fałszywie ?. Chrystus ukrzyżowany został, by Ciebie zbawić przez krzyż, ale też przestrzegał przed czarną owca w białym stadzie ! 


- ty sam nie widzisz jakim jesteś padalcem .....to ja Tobie to przybliżę

CHAMIE Z MUNSTER - PODŁY I OBRZYDLIWY CYNIKU, wstrętna czarna owco kościoła, który Chrześcijańskim się zwie 

Moralne szambo, które powinno podlegać natychmiastowej utylizacji !


….przy tobie oszust, sutener, kurwa i złodziej 

wydają się być porządnymi ludźmi !



 ..... czarna zaraza kościoła




KURESTWO w polskim kościele ........ czemu się DZIWISZ ?
.....   przeproś własną rodzoną córkę, której do tej pory nie dałeś swojego nazwiska ...... a ja uznałem ją za swoją córkę LILIANĘ DORUCH  


L I L I A N A
 Nigdy nie zapomnij, że bardzo Cię kochałem i dalej kocham. Gdybym mógł dać Tobie jedną rzecz w życiu, dałbym Ci zdolność widzenia siebie moimi oczami. Wtedy dopiero uświadomiłabyś sobie jak wyjątkową Ciebie widzę !


Masz strach z Izabelą o zwrotu kosztów Państwu Niemieckiemu takich jak (Erziehungsgeld ) oraz innych świadczeń. Musisz wiedzieć kanalio, że dziecko kosztuje. Ale przecież jesteś proboszczem i nie stać CIĘ to pokryć. Jaki to wstyd okradać Państwo Niemieckie, które utrzymuje księży misyjnych z Polski . Ksiądz bydlak, oszust, gadzie twoje sumienie. IDZIESZ tak spokojnie MSZĘ ŚW. odprawiać ?. Oczywiście, że tego nie zrobisz bo Ciebie nawet nie stać na to, aby zwrócić mi wazon, a wierz dlaczego, bo nie mogłeś patrzeć na niego i go komuś podarowałeś.... po prosu go nie masz!.
Jesteś księdzem , ale czy pamiętasz jeszcze 10 przykazań Bożych ( ja w to wątpię) skoro nie to ja ci je przypomnę:

9. NIE POŻĄDAJ ŻONY BLIŹNIEGO SWEGO.

10. ANI ŻADNEJ RZECZY, KTÓRA JEGO JEST.

Jeżeli chodzi o przykazanie ( 9 ) to szmatę możesz zatrzymać, ale 10 kryształ oddaj-  ......nie jesteś godny, aby mieć kryształ z wizerunkiem Św. JPII 


Czy TY kiedykolwiek Liliance pampersa  zmieniłeś, czy kiedykolwiek obtarłeś jej tyłek > Ksiądz TATUŚ - cholera, przygotowałeś wodę do kąpieli, wstawałeś w nocy jak  dziecko zapłakało ? itd. .... TY podły gnoju - jeden ! JA TO ROBIŁEM ZA CIEBIE !!!. Chowasz się za sutanną już od ponad 29 lat......udajesz niewiniątko w kościele .....
( I CZEKASZ NA EMERYTURĘ ) a parafianie podziwiają grajka z Namysłowa - tak sobie żyjesz co ?...... prowadząc podwójne życie ? 

LILIANA ! -  to nie ja i nie TY narobiliśmy MARAZMU w rodzinie a KOCHANKOWIE z Dortmundu a teraz z Muenster…... nam dali ten MARAZM posprzątać !!! NIE musisz dziecko nic robić, ja to zrobię za SIEBIE i za CIEBIE ! Bo MIŁOŚĆ do dziecka jest silniejsza .... pokona draństwo !!!
NIE wyrządzaj dalej Lilianie krzywdy.... a jak zachowujesz się względem mojej osoby MILCZYSZ CHAMIE ,  bo piszę prawdę ....czy ujdzie to Tobie płazem . NIE !
Jeżeli piszę NIEPRAWDĘ …..to adwokat przyjmie skargę z otwartymi rękoma  ....on czeka ! a ja JESTEM GOTÓWY !
Napiszę dużo więcej z drobnymi szczegółami i detalami,  bo jak nie ja ....to ktoś inny odda to do ( Staatsanwaltschaft ) niemieckiej prokuratury.

LILIANA a gdzie teraz jest Twoja chrzestna  ..... Renata Mistarz ?  Czekam na reakcję z jej strony ! BRAK odwagi co? Teraz już wie czyje dziecko do chrztu trzymała !
Może zrozumiała i nauczyła się grzecznie przez telefon rozmawiać, może nauczyła się odrobiny pokory.... 

A MOŻE POWIE PANI SŁOWO - przepraszam !
WSTYD PANI RENATO - WIELKI WSTYD ! 

Wagner dalej odprawia msze świętokradzkie ... ale to sprawa wiernych, jak draniowi na to pozwalają...........PANI RENATO wiem tylko, że intuicja moja nie pozwoliła Marianowi osobiście ochrzcić Liliany... jak chciała Izabela !!!  OJCIEC miałby ochrzcić własne dziecko i dokonać chrztu świętokradzkiego, udaremniłem to, bo chrzest odbył się w Polsce ! 
Ksiądz, który celebrował chrzest za kilka miesięcy powiesił się, zapewne wymowne.... ale to nie miało żadnego związku z ceremonią chrztu.  

…….. niebawem, zamieszczę zdjęcia i urywki rozwodowej korespondencji oraz dalszy tekst  !

 - Zenobiusz Doruch..




DZIECKO KSIĘDZA ZABIERA GŁOS

 
A może TY Liliana opowiesz swoją historię. Ty tego nie zrobisz , nie z powodu braku odwagi, ale z powodu

- trucizny sączonej do głowy

przez 30 LAT i spowodowania tym nieodwracalnej utraty człowieczeństwa!

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::


Akcja wieszania bucików na bramach kościelnych przeciwko pedofilom kościelnym i księżom, którzy spłodzili dzieci kobietom !


………...…...…...…...………………...……………...………...………...……...……...…………….


Znalezione w internecie




……………...…………...…...……...……………………...…...…...…………...…...……...………….


SREDNIOWIECZE ….. współczesny pojebus


………………...……………………….




CZARNE OBRZYDLIWE "SZMAT-ŁACHY"  - dokąd prowadzicie nasz kościół !


Znalezione teksty i artykuły 







Pod konie2019 roku do sądu wpłynęło oskarżenie wobec księdza, który miał uprawiać seks z 14-latką. Teraz linia obrony miała przedstawić śledczym nowe dowody, według których dziewczynka zgodziła się na współżycie z duchownym.


Jak podaje "Dziennik Zachodni" sprawa dotyczy księdza, który pracował w jednej z parafii w gminie Koniecpol w województwie śląskim. Sprawę prowadzi Sąd Rejonowy w Myszkowie, do którego w ubiegłym roku wpłynął akt oskarżenia. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożyła kuria diecezjalna.


Sprawa księdza oskarżonego o seks z 14-latką. Obrona podejrzanego zgłosiła nowe dowody


Duchownemu postawiono dwa zarzuty obcowania płciowego z osobą poniżej 15. roku życia. Według ustaleń dziennikarzy w przypadku obydwu zarzutów pokrzywdzoną jest ta sama nastolatka. Do kontaktów między nieletnią, a księdzem miało dojść w latach 2013-2014.
Śledczym udało się dotrzeć do dorosłej już dziś pokrzywdzonej, która została przesłuchana w obecności biegłych. Wobec podejrzanego zastosowano dozór policyjny i zakaz opuszczania miejscowości, w której mieszka. Teraz jednak obrońcy oskarżonego dostarczyli nowych dowodów wśród których mają znajdować się m.in. nagrania, z których wynika, że nastolatka współżyła z księdzem za swoją zgodą.
...……….……………………...……...…………...…...……………...……...……......





Wieś Jasionka na Podkarpaciu żyje wymianą księdza proboszcza. Duchowny miał zostać przyłapany m.in. na kradzieży prezerwatyw z Biedronki. O sprawie pisze Wirtualna Polska.


Jasionka to wieś położona w gminie Trzebownisko w województwie podkarpackim. Od jakiegoś czasu lokalna społeczność żyje zmianą na stanowisku proboszcza w lokalnej parafii. Jeden z mieszkańców powiedział w Wirtualnej Polsce o zaskakujących praktykach księdza. – Podzielił nas na grupy po 20 domów. Każdej dał zeszyt i kazał nam chodzić po sąsiadach i zbierać pieniądze. Wszystkie kwoty mieliśmy notować, a potem mu przynosić – opowiadał mężczyzna. Z jego relacji wynika, że wokół proboszcza pojawiło się także wiele plotek natury osobistej. – Prosiliśmy, by nas zrozumieli. Baliśmy się o nasze córki, dzieci w szkołach, ale wtedy nic to nie dało. Dopiero teraz się ruszyło – dodał mieszkaniec Jesionki. 

Jak ustaliła Wirtualna Polska, czarę goryczy przelał fakt, iż w połowie grudnia duchowny miał zostać przyłapany na kradzieży prezerwatyw w sklepie Biedronka w Krośnie. – Na terenie jednego z sieci sklepów w Krośnie policjanci podjęli interwencję w związku z kradzieżą. Zabezpieczyli monitoring. Trwają czynności wyjaśniające, dlatego nikt nie ma jeszcze postawionych zarzutów – powiedziała Patrycja Kandefer z Komendy Miejskiej Policji w Krośnie. 
Co na to archidiecezja?
– Gdy wyszło, że to proboszcz, zrobił się wielki szum. Tydzień temu w niedzielę na mszy głównej o 11:00 oficjalnie przedstawiono nam nowego proboszcza. Usłyszeliśmy, że poprzedni odszedł na własną prośbę i dostał rok na to, by przemyśleć swoją przyszłość – skomentował jeden z mieszkańców podkarpackiej wsi. Ks. Bartosz Rajnowski, rzecznik Archidiecezji Przemyskiej nie chciał komentować sprawy kradzieży. Duchowny przekazał jednak, że ksiądz Piotr W. złożył rezygnację z funkcji proboszcza i w związku z tym został zwolniony z pełnienia obowiązków w parafii i nie zostały mu przydzielone nowe obowiązki duszpasterskie. 
W poznańskiej kurii pracuje ksiądz podejrzany o upijanie, molestowanie i gwałcenie ministranta - donosi środowa "Wyborcza". To ten sam ksiądz, w sprawie którego dokumentów nie chciał udostępnić prokuraturze arcybiskup Gądecki. - Obmacywał mnie, chciał, żebym go masturbował, poszedł na całość - wspomina pokrzywdzony Szymon



Sprawę, która dotyczy byłego już wikariusza z Chodzieży w Wielkopolsce, nagłośnił w środę dziennikarz „Gazety Wyborczej” Piotr Żytnicki. Chodzi o Krzysztofa G., który przez ponad 10 lat miał upijać, molestować, gwałcić ministranta, wywozić go do lasu i bić. Według śledczych w latach 2001-2012 doszło do tego nawet kilkadziesiąt razy.

– Ksiądz obmacywał mnie, chciał, żebym go masturbował – relacjonował Szymon, którego dramat zaczął się, gdy był jeszcze uczniem gimnazjum. - Kiedy miałem egzaminy gimnazjalne, wtedy po raz pierwszy kazał siebie zacząć dotykać, dotykał mnie też w miejsca intymne. Wtedy, jak bym to nazwał, poszedł już na całość - mówił.
Abp Gądecki chroni księdza podejrzanego o pedofilię?

Gdy prokuratura zwróciła się do poznańskiej kurii o wydanie dokumentów ws. duchownego, arcybiskup Stanisław Gądecki odmówił współpracy.  Sam Krzysztof G. w październiku 2018 roku z powodu oskarżeń został wydalony ze stanu kapłańskiego, co miało być przykładem „wzorcowej reakcji” i i samooczyszczania się Kościoła. Były już duchowny zaledwie miesiąc później znalazł pracę. Nie byle gdzie, bo w poznańskiej kurii.

Został tam zatrudniony jako magazynier w diecezjalnym archiwum akt nowych. – Tego rodzaju praca (...) nie niesie ze sobą zagrożeń i jest też formą społecznej prewencji – tłumaczy w rozmowie z „Wyborczą” rzecznik kurii ks. Maciej Szczepaniak, dodając, że jest to przecież tymczasowa (ale trwająca już ponad rok) praca "bez kontaktu z dziećmi i młodzieżą".

- Nie mogę w to uwierzyć. To dla mnie science fiction – powiedział „Wyborczej” dorosły już Szymon, gdy dowiedział się o nowym zatrudnieniu swojego oprawcy. Jak tłumaczy jego adwokat Artur Nowak, żaden  z przedstawicieli Kościoła nie zaproponował pokrzywdzonemu pomocy.
*

KSIĄDZ CHCE PALIĆ GEJÓW NA STOSIE


CIEMNOTA  PIEPRZONA- niby młody a pojebus

Czy ksiądz może oficjalnie uznać własne dziecko? Czy dzieci księży mogą po nich dziedziczyć?


Trudno ignorować fakt, że księża katoliccy również posiadają dzieci. Badania przeprowadzone przez prof. Józefa Baniaka mówią, że 60 proc. księży jest w związku z kobietami, a 15 proc. z nich ma z nimi dzieci. To dość spora liczba, która swego czasu zaszokowała opinię publiczną. Nie skupiając się jednak na tej moralnej stronie zjawiska, warto przyjrzeć się tej prawnej. Czy ksiądz posiadający dzieci może być w świetle prawa cywilnego ich oficjalnym ojcem? Czy dzieci księży mogą po nich dziedziczyć i jak ustalić ich ojcostwo, jeżeli ojciec odmawia ich oficjalnego uznania?

Dzieci księży

Odpowiedź na to pytanie w świetle polskiego prawa cywilnego jest dość podobna, jak w przypadku pytania, czy ksiądz może wziąć ślub cywilny, o którym pisałam parę miesięcy temu. W świetle prawa ksiądz jest zwykłym obywatelem i przysługują mu takie same prawa jak innym. Jeśli więc zdarzy się mu wyłom od kościelnych zasad, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby takie dziecko uznał oficjalnie. Oczywiście uprzedzając padające argumenty, tak – naruszy zasady i prawa obowiązujące w Kościele katolickim, za co musi zrezygnować ze stanu kapłańskiego. Takie wytyczne zresztą wydał Watykan w specjalnej Nocie dotyczącej duchownych posiadających potomstwo.
Dla czysto prawnego uznania zawód ojca jest obojętny. W akcie urodzenia dziecka ksiądz-ojciec może więc zostać wpisany. Jak wiadomo dzieci pozamałżeńskie, nie muszą nosić nazwiska ojca. To do rodziców należy wybór, czyje nazwiska otrzyma dziecko, więc to oficjalne uznanie wcale oficjalnym być nie musi.

Kto płaci alimenty na dziecko księdza?

W opinii publicznej funkcjonuje pewna opinia, że dziecku, którego ojcem jest ksiądz katolicki, przysługują alimenty od całego kościoła. Niestety nie jest to zgodne z prawem. Oczywiście pomijam wewnętrzne uregulowania kościoła. Obowiązek alimentacyjny spoczywa na ojcu dziecka bez względu na to, jaki zawód wykonuje. I to właśnie od niego takie alimenty mogą być uzyskane. Podobnie w przypadku samej procedury ustalenia ojcostwa. To ojciec odpowiada i występuje w sądzie.

Czy dziecko może dziedziczyć po księdzu?

Największe problemy w pojawiają się w przypadku dziedziczenia. Oczywiście, jeżeli dziecko zostanie oficjalnie uznane przez księdza albo dokona tego sąd, wchodzą ustawowe uregulowania dziedziczenia. Oczywiście w życiu nie jest to tak oczywiste, ponieważ na księży najczęściej zostaje nałożony obowiązek sporządzenia testamentu. W takim przypadku pomijani są spadkobiercy ustawowi, przysługuje im jednak prawo do zachowku.
Zwłaszcza w małych społecznościach dzieci księży to trochę taka tajemnica poliszynela, w samym kościele to jednak nadal temat tabu. Wokół tematu narosło wiele mitów, które podsycają wewnętrzne uregulowania i przepisy kościoła katolickiego. Na szczęście prawo na ogół nie zwraca uwagi na wykonywany zawód.
.......... 60% to STADO KOSCIELNYCH OGIERÓW W KOLORATKACH   - to ma być kościół katolicki ?

"Kościół katolicki w Polsce, ale i na Misjach w Europie przestał być nośnikiem jakichkolwiek wartości. Stał się jedną z najbardziej pazernych, cynicznych i zdemoralizowanych grup społecznych.




Znalezione teksty i artykuły :




Funkcjonariusze CBŚP zatrzymali na parafii księdza podejrzanego o obrót środkami psychotropowymi GBL występującymi w tzw. pigułkach gwałtu. Na plebanii znaleziono 20 porcji tej substancji.
39-letni duchowny z parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Dębach Szlacheckich w Wielkopolsce został zatrzymany pod koniec sierpnia w związku z podejrzeniem o obrót narkotykami.
Śledczy, powołując się na dobro postępowania i czynności procesowe, nie zdradzają wielu szczegółów w sprawie. Wiadomo jednak, że ma ona związek z obrotem środkami psychotropowymi GBL, które wykorzystuje się często do produkcji tzw. pigułek gwałtu.
- Mogę powiedzieć, że przy 39-latku znaleziono 20 porcji tej substancji. Natomiast z naszych ustaleń wynika, że w latach 2016-2017 osoba ta zakupiła aż siedem litrów GBL – informuje Olimpia Gapanowicz z Pomorskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Gdańsk.
Ksiądz obracał narkotykami, w szkole już nie uczy 
Z informacji lokalnych mediów wynika, że 39-latek nie uczy już religii, nie może też odprawiać mszy czy udzielać sakramentów. Nie wiadomo, gdzie w tej chwili przebywa. Mieszkańcy już go nie widują. Proboszcz parafii, w której przez 12 lat pracował podejrzany, nie chce komentować sprawy.
Policja przekazała natomiast, że wobec 39-latka na wniosek prokuratora zastosowano środki zapobiegawcze w postaci dozoru policyjnego. Ksiądz ma też zakaz opuszczania kraju.
*
Ksiądz z Nowego Targu przyznał się do molestowania wielu dziewczynek. Ofiary miały od 9 do 12 lat




O możliwości popełnienia przestępstwa przez księdza Mariusza W. zawiadomiła prokuraturę jedna ze szkół podstawowych w Nowym Targu, w której uczył duchowny. Kilka dni temu mężczyzna przyznał się w sądzie do molestowania 9 dziewczynek.
Informacja o tym, że ksiądz molestował uczennice Szkoły Podstawowej nr 5 w Nowym Targu, wyszła na jaw nieco przypadkiem. Podczas zajęć w jednej z V klas przeprowadzono godzinę wychowawczą, podczas której nauczycielka mówiła o tym, jak zachowują się pedofile. W trakcie lekcji kilka dziewczynek podniosło rękę i powiedziało, że opisanych czynów dopuścił się na nich katecheta, ks. Mariusz W. Do molestowania miało dochodzić m.in. podczas wycieczek na basen.
Szkoła szybko zawiadomiła o sprawie prokuraturę, ta wszczęła śledztwo. Ksiądz zaprzeczał wszystkim oskarżeniom. Tłumaczył, że dzieci go lubiły i same się do niego przytulały, ale nie było w tym niczego seksualnego. Duchowny nazywał nawet siebie "duszpasterzem dzieci".

Jak podaje "Gazeta Krakowska", w minionym tygodniu katecheta przyznał się do zarzucanych mu czynów. – Przyznaję się, zrobiłem to – miał wówczas powiedzieć. Z uwagi na to, że proces toczy się za zamkniętymi drzwiami, nie wiadomo, co skłoniło księdza do tego, aby w końcu przyznać się do winy.



*
Proboszcz z Ruszowa miał molestować dziewczynki. Jego zwolennicy o ofiarach: "małe prostytutki"


Proboszcz z Ruszowa miał molestować dwie dziewczynki. Podczas drugiej rozprawy w sądzie pojawili się zwolennicy i przeciwnicy oskarżanego księdza. Ci pierwsi nazywają go "świętym", zaś o domniemanych ofiarach - kilkuletnich dzieciach - mówią "małe prostytutki".
Druga rozprawa Piotra M. odbyła się w środę w Sądzie Rejonowym w Zgorzelcu. Były proboszcz parafii w Ruszowie na Dolnym Śląsku został oskarżony o molestowanie dwóch niepełnosprawnych intelektualnie w stopniu umiarkowanym dziewczynek, które przygotowywał do komunii świętej w tym roku. M. został zatrzymany w maju.
Od tamtej pory do śledczych zgłosiło się już łącznie osiemnaście kobiet, które w przeszłości także miały być wykorzystywane przez duchownego, również podczas przygotowań do komunii świętej. Niektóre sprawy się przedawniły - dotyczą przestępstw dokonanych w latach 80., gdy M. był wikarym na wrocławskim Nowym Dworze. Te przypadki wyłączono do odrębnego postępowania - informuje "Gazeta Wrocławska".
Proboszcz z Ruszowa molestował dziewczynki? W Zgorzelcu trwa jego proces
Proces rozpoczął się pod koniec października. Duchowny nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 12 lat więzienia.








Gdy przed rozpoczęciem środowej rozprawy Piotr M. wchodził do sądu, jedna z jego zwolenniczek krzyczała "Przepuśćcie świętego, przepuśćcie świętego" - informuje portal Zinfo.pl. Dziennikarze serwisu rozmawiali także z osobami, które wspierają matki domniemanych ofiar. Jedna z nich twierdzi, że pewna osoba popierająca księdza nazwała dziewczynki "małymi prostytutkami", a także uważa, że zostały one "opętane przez szatana".


Podobne emocje były podczas pierwszej rozprawy - wtedy duchownemu także towarzyszyli wierni, którzy modlili się na korytarzu i odmawiali różaniec. Gdy mężczyzna wchodził na salę rozpraw, śpiewano psalm - informowały "Fakty" TVN pod koniec października.


Sprawą zajmuje się nie tylko wymiar sprawiedliwości. Wobec Piotra M. wszczęto także postępowanie kanoniczne. Został także zawieszony w czynnościach kapłańskich

*





                                                Gdyby kościelni hierarchowie mieli choć trochę przyzwoitości, po reportażu „Superwizjera” „Sąd biskupi i sekret papieski” powinni natychmiast i publicznie przeprosić bohatera tej historii, Mariusza Milewskiego. Pytanie, czy ją mają?
Nie ma takich słów i takich pieniędzy, które mogły, by zwrócić temu młodemu człowiekowi to, co zabrał mu ksiądz, a potem tak zwany „sąd” kościelny. Nie dość, że nie podjęto elementarnego wysiłku, by ustalić, co spotkało tego dziewięcioletniego chłopaka, to jeszcze zraniono go koleiny raz. W majestacie kościelnego wyroku Mariusza Milewskiego nazwano „wspólnikiem grzechu”.
Jeśli ktoś miał złudzenia, że w Kościele ofiary mogą liczyć na sprawiedliwość, to po reportażu Ewy Galicy i Marii Mikołajewskiej pokazanym przez TVN24 musiał się ich pozbyć. Niestety, nie znajdzie jej. Jeśli biskupi dziwią się jeszcze, dlaczego coraz mniej Polaków im ufa w sprawie rozwiązywania patologii pedofilii w kościele, niech porozmawiają z Mariuszem. Niech pokornie wysłuchają jego historii. Może zrozumieją, że zamiast toczyć wojnę z wyimaginowaną ideologią LGBT, czas zrobić rachunek ze swoich grzechów i podjąć próbę zadośćuczynienia zbrodni, której nie da się zadośćuczynić. To dobry początek mozolnej drogi, by uratować resztki autorytetu tej taplającej się w brudzie nadużyć instytucji.
Mariusz przeżył piekło. Chłopak miał dziewięć lat, gdy został po raz pierwszy zgwałcony przez księdza Jarosława P. Duchowny wykorzystywał go, jak chciał latami. Ten reportaż ogląda się naprawdę ciężko. Zaczęło się od seksu oralnego, którego sprawca oczekiwał od dziewięciolatka. Potem, gdy Mariusz miał dziesięć lat, ksiądz chciał zbliżeń analnych. Chociaż Mariusz mówił, że go boli, ksiądz robił swoje. Bolało jeszcze przez tydzień. Ale Mariusz pokornie to znosił. Bał się księdza, który po gwałtach udzielał mu komunii i kazał chłopcu spowiadać się z tego, co mu robił. Darujmy sobie dalszą część tej historii, która jest okropna. 
W tej konkretnej sprawie ofiar jest więcej. Cierpi nie tylko Mariusz, lecz także jego bliscy, rodzina i przyjaciele. Cierpią wreszcie wierni, którzy mogą się przekonać, z jak wielką pogardą kościół traktuje pokrzywdzonych. Uwierzono sprawcy. Czy można gorzej potraktować nieletnią ofiarę gwałtu?
W jednej ze scen reportażu widzimy obrazek zdegenerowanej parafianki, która niemal przepędza Mariusza z kościoła. Tak, ta kobieta oskarża ofiarę pedofila, hardo wyrzucając mu w wejściu do świątyni, że będąc małym chłopcem, dał się wykorzystać. Nie miejmy złudzeń. Taka postawa to nie wyjątek.
Mariusz potrzebował wielu lat, by opowiedzieć, co przeszedł. Trudno mówić, że czekał długo. Według niemieckich badań ofiary duchownych zwykle zaczynają mówić o swojej krzywdzie, gdy mają około pięćdziesięciu lat.
W wieku 21 lat, w 2012 roku napisał list do biskupa Andrzeja Suskiego. Sprawą zajął się sąd kościelny. Po przeprowadzeniu skandalicznego postępowania, w październiku 2015 roku uniewinnił księdza Jarosława P.
Oto jakimś cudem znaleźli się świadkowie, którzy wykazywali, że dziewięciolatek niemal uwiódł księdza, że może jest homoseksualistą. Tyle wystarczyło trzem pseudosędziom.
Mam wychowanków, którzy mają dziewczyny i sympatie. U Milewskiego nigdy nie zauważyłem, aby miał koleżankę. Uważam, że emocjonalnie jest związany z płcią męską. (...) Wypracował sobie postawę brania na litość (...) Dążył do wzbudzenia zainteresowania swoją osobą ludzi majętnych i wpływowych. Szybciej od pracy fizycznej, zarobkowej (...) wolał poszukiwać kogoś, kto mu pomoże materialnie" - zeznał ksiądz dyrektor szkoły katolickiej w Grudziądzu
W aktach nie brak domorosłych tyrad pseudopsychologów. „Milewski to bardzo skomplikowana postać. Uważam, że jest skłonny do konfabulacji (...) jest zdolny do niszczenia człowieka (...) kłamał w sklepie, jeśli chodzi o talony, które dostawał od ośrodka pomocy społecznej” - to opinia katechetki, która uczyła chłopaka przez miesiąc.
Pewnie ci bogobojni świadkowie nadal katechizują i wychowują dzieci. Nie poniosą jednak odpowiedzialności za te zeznania. W postępowaniu kościelnym można kłamać, ile wlezie. Krzywoprzysięstwo nie jest w tym przypadku żadnym przestępstwem. Wystarczy przysiąc na Biblię.
Tyle wystarczyło do wydania wyroku, w którym czytamy, że postępowanie nie dowiodło, że ks. Jarosław P. popełnił zarzucane mu przestępstwa nadużycia seksualnego przeciwko osobie małoletniej.
Dowiedziono za to, że pokrzywdzony jest homoseksualistą. Lektura tych akt karze się zastanowić czy to nie Milewski był w tej sprawie oskarżonym. Co istotne Mariusz w żaden sposób nie był informowany o przebiegu postępowania. Okazuje się bowiem, że pokrzywdzony w postępowaniu kościelnym nie jest nawet jego stroną.
Mariusz był na szczęście uparty. Sam nie wiem skąd w nim tyle sił. Sprawiedliwość znalazł w sądzie powszechnym. Pierwszy wyrok skazujący na karę trzech lat pozbawienia wolności jego oprawca usłyszał w Sądzie Rejonowym w Nowym Mieście Lubawskim w 2016 roku, jego zasadność podtrzymał Sąd Okręgowy w Elblągu. Pedofil walczył do końca. Wniósł kasację, którą Sąd Najwyższy w lutym bieżącego roku uznał za oczywiście bezzasadną.
Najbardziej poruszające są sceny, w których Milewski z ukrytą kamerą konfrontuje swoją krzywdę z sędziami, którzy wydali wyrok. Nie mają nic na swoje usprawiedliwienie. Kluczą, zasłaniając się niepamięcią oraz tym, że materiał dowodowy był niepełny. Wymowna jest też scena, kiedy ofiara staje twarzą w twarz biskupem Andrzejem Suskim. Na końcu rozmowy usłyszy od hierarchy: - Jeśli mogę coś doradzić, idź na kolejne terapie, bo bez tego jeszcze ciężej jest. I też pozytywnie myśleć, bo czasami stajemy się więźniami przeszłości. A my musimy patrzeć w przyszłość, bo życie jeszcze przed tobą.
Skontaktowałem się z Mariuszem. Otrzymał z pomoc z Kurii Toruńskiej polegającej na opłaceniu terapii. Podobno sprawa zakończona wyrokiem sądu biskupiego ma być wznowiona. Mariusz nie chodzi już do kościoła.

"Mój ojciec jest księdzem z powołania. 
Ja nie wierzę"


"Dzieci księży" w przeciwieństwie do filmu "Kler" nie są fikcją. To zbiór historii, które wydarzyły się naprawdę. Marta Abramowicz, autorka książki "Zakonnice odchodzą po cichu", tym razem zmierzyła się z tematem ojcostwa księży rzymskokatolickich.
Tytułowe dzieci księży mają przeciwko sobie nie tylko hierarchów Kościoła, ale i społeczeństwo, które nie chce stanąć w prawdzie. Oto historia jednego z nich - Jacka.
Poniżej publikujemy fragment książki wydanej przez Krytykę Polityczną, która trafi do księgarń 25 października. Śródtytuły pochodzą od redakcji tokfm.pl.

Jacek

Mój ojciec jest księdzem. Nie pisz, z jakiej parafii, bo mu to zaszkodzi. I nie pisz, jak mam na imię. Wstydzę się? Nie. Gdy mnie ktoś zapyta, mówię wprost. Ale uważam, że to niekorzystne dla wizerunku. Dlaczego? Śmiali się w szkole ze mnie, że jestem dzieckiem księdza. Gdy zapaliliśmy pierwszego papierosa, gadali: leć zgłoś to ojcu, niech odkupi nasze dusze modlitwą. Nic wielkiego. Drobiazg wręcz. Ale z takich drobiazgów składało się moje życie. O matce ludzie mówili: "Jak suka nie da, to pies nie weźmie". Starsze kobiety wygadywały, że kusicielka, że przez nią "nasz ksiądz" zszedł na złą drogę, ale na szczęście się nawrócił.
Znasz już tę historię. Ojciec pojawiał się w pewexie, bo miał dużo kasy. Jeździł do Niemiec i sprowadzał samochody. Na randki zawsze podjeżdżał innym wozem. Mocno podrywał mamę, zabrał ją nad morze. Gardził zabezpieczeniami, bo uważał, że są dla mężczyzn niewygodne. No i z tego pierwszego razu ja się urodziłem.
Nie traktuję ojca jako osoby spokrewnionej. Jest moim kolegą. Często się widujemy. Przenieśli go na inną parafię, bo się przyznał. Wiedział, że jeśli wystąpi, będzie nikim. Moje pierwsze wspomnienie – przyjechał na drogim motorze, przedstawił się jako ksiądz Łukasz, przyjaciel rodziny. Nie pamiętam momentu, żebym usłyszał: to twój ojciec. Domyśliłem się. Był jedynym mężczyzną w życiu mamy. Kupował mi Lego i zapraszał do siebie na wakacje.
Najważniejszy moment: trzecia klasa gimnazjum. Trenowałem triathlon, miałem sukcesy i dostałem stypendium od burmistrza. Odbierali je ze mną mama i tata. Był taki dumny. Chciał, żeby wszyscy wiedzieli, że jest moim ojcem. To był chyba jedyny raz, bo zawsze miał do mnie jakieś uwagi. Nigdy mi nie pogratulował, tylko "a mogło być jeszcze lepiej", "a mógłbyś jeszcze to i to poprawić".

Dorastanie

Liceum wybrałem najlepsze, kilkadziesiąt kilometrów od domu, w Poznaniu. Nauczycielki nie mogły uwierzyć: – Po co tam jedziesz? Nie masz szans. Albo: – Wywalą cię po pierwszej klasie. Nie zwracałem na to uwagi, bo miałem większe zmartwienia na głowie. Mama bankrutowała. Miała sklep z sukienkami. Zaczęła się epoka galerii handlowych i obroty spadły. A ona w bocznej uliczce, z sercem do klienta, ale bez głowy do rachunków.
Byłem zbyt młody, żeby ją uratować z tonącego statku. Mama nie chciała się pogodzić z porażką, brała pożyczki, prosiła ojca o pieniądze. On nigdy nie odmawiał. A potem wyrzucał mi, że sto tysięcy wyłożył przez pięć lat. Machał teczką podpisaną "Wika", wyjmował rachunki, umowy pożyczki. – Żebyś miał świadomość, ile ja wam daję pieniędzy – powtarzał. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Uśmiechałem się tylko: – Taka jest, nie ma głowy do pieniędzy, trzeba jej pomóc.
Mamie mówiłem, że mi przykro. A ona się złościła, że ojciec nie ma pojęcia, ile musiała włożyć w moje wychowanie. Serca i pieniędzy. I że on tego nigdy nie spłaci.
Wyprowadziłem się do Poznania, myślałem, że mamie będzie trochę lżej. Starałem się na siebie zarobić. Oszczędnie gospodarować, samemu gotować, nie wychodzić za dużo. W wakacje zarabiałem tyle, że mogłem kupić ciuchy na cały rok. Byłem kelnerem w letnich ogródkach, potem baserem w pubach – tym, co zmywa szklanki, sprząta stoły i po lód skacze, jak zabraknie. Dawałem też korki z matmy. Nie było szans tego pogodzić z chodzeniem na lekcje. Miałem ponad połowę nieobecności.
Mama nie rozumiała, dlaczego opuszczam szkołę, a ja za dużo nie mówiłem. Sklep szedł na dno, ona nie miała na rachunki, nie chciałem jej obciążać. Wymogła na mnie, żebym zadzwonił do taty po kolejną pożyczkę na dwadzieścia tysięcy. Ojciec się wściekł:
– Ile jeszcze będziesz mnie kosztował?! – krzyczał.
– Ja? Przecież to wszystko na mamę idzie!
– Przez to, że jesteś, czuję się w obowiązku pomagać!

Czas zmian

Poczułem się jak błąd moich rodziców. Że to koniec i że nie mam już siły. Wziąłem psa i wybiegłem z domu. Poszliśmy na most. Ja i Tula, moja labradorka. Pamiętam to spojrzenie, kiedy przywiązywałem ją do barierki: "Nie możesz tego zrobić. Nie możesz mnie tak zostawić. Co ze mną będzie?". Sprowadziła mnie na ziemię. To była po prostu kłótnia. Kłótnie się zdarzają. Ze wszystkim sobie poradzę.
Mama już nie wyszła z długów, zaczęła łatać chwilówkami, potem komornik zajął mieszkanie. Wyjechała do Anglii, do naszej rodziny. Na początku tęskniła, teraz już nie chce wracać. Sprząta, ale marzy, żeby otworzyć sklep. Odetchnęła. Na początku nie miała nic, a po dwóch latach wyjechała z salonu nowym samochodem. Jak mnie odwiedza, to mówi, że u nas smutno, wszyscy narzekają, a w Anglii ludzie uśmiechnięci, radośni.
Mama nikogo nie kochała tak jak ojca. Miała mu za złe, że go nie ma przy mnie. Ale w pewnym momencie zachciał być. Nalegał na spotkania, dzwonił, zaczepiał na Facebooku. Stawiałem go na niskim priorytecie. Jeśli akurat nie pracowałem i miałem ochotę, to się z nim umawiałem.
Wcześniej bardzo mocno brakowało mi taty. Trenowałem, byłem dobry, doszedłem daleko. Inni ojcowie jeździli z dziećmi na zawody, kłócili się z trenerem, kupowali sprzęt, odbierali z treningów. To oni byli na trybunach, bo lepiej niż matki czuli rywalizację. Mojego nigdy nie było.
W pewnym momencie uznałem, że nie mam ojca. Wychowała mnie mama i dziadkowie. Mama pracowała po dwanaście godzin, żeby utrzymać dom. Babcia przestała pić, gdy się urodziłem. "Uleczyło to jej duszę i serce", mówiło się w mojej rodzinie, ale pewnie nie było to takie wzniosłe. Dziadek został poproszony o wyprowadzkę, żeby w domu było więcej miejsca. Kiedy byłem mały, znalazłem w krzakach niedopitą butelkę po jabolu, schowałem do spacerówki i z wielką radością mu zaniosłem. Od tego momentu przy mnie zawsze był trzeźwy.
Dziadek zastąpił mi ojca. Nauczył jeździć na rowerze, rąbać drewno, rozpalać ognisko, zabijać pająki. Chodziliśmy razem nad smródkę, w każdym mieście jest rzeczka, którą się tak nazywa. Łowiliśmy okonie, potem sprzedawaliśmy je pod kościołem. Dziadek miał na piwo, ja na lody.
Babcia przez całe dzieciństwo była przy mnie. Trzymała dom w ryzach. Zmarła, gdy miałem dziesięć lat, dziadek tydzień przed nią. Oba pogrzeby odprawił mój ojciec. Babcia mówiła do niego: synku. A on uważał ją za bardzo mądrą kobietę, której tylko mąż się nie udał. Nad trumną dziadka tylko ja płakałem, na pogrzebie babci – całe miasto.

Boli mnie, że ojciec wybrał Kościół

Ojciec jest księdzem z powołania. Wyciąga ludzi z alkoholu, przygarnia bezdomnych. Scala małżeństwa w kryzysie, robi obozy żeglarskie dla dzieci. Jest dobrym człowiekiem, nikomu nie odmawia pomocy. Wierzy w Boga. Widziałem to na jego kazaniach. "Bóg jest twoim ojcem, Bóg cię pilnuje, zaufaj Bogu".
Ja nie wierzę. Nie trzeba być księdzem, żeby być dobrym człowiekiem. Wiele widziałem u ojca w ośrodku. Jak ksiądz małolatom z chórku stawiał piwo, a potem z dziewczynami zamykał się w pokoju. Najlepszy przyjaciel ojca, zakonnik, gej, poszedł z młodymi chłopakami, zrobili mu zdjęcie, szantażowali i płacił. Do mnie też startował jeden seminarzysta. Rękę na kolanku kładł, mówił "potrzebuję cię" i był tak napalony, że musiałem przed nim uciekać.
Jak normalni faceci mają wytrzymać bez seksu całe życie? Nic dziwnego, że potem im odbija. Idą do seminarium i myślą, że ich fantazje znikną przy Bogu, że ich to uleczy. A wystarczą podstawy genetyki, żeby wiedzieć, że to niemożliwe. Nie wierzę w żadne natchnienia od Ducha Świętego.
Boli mnie, że ojciec wybrał Kościół. Może gdyby nie celibat, bylibyśmy razem? Nigdy nie powiedziałem do niego: tato. Jest dla mnie kolegą, partnerem biznesowym, doradcą. Nie rozmawiamy na tematy osobiste. Z mamą to co innego, cały czas gadamy na Skypie. Jakby coś się działo, to murem za mną stanie. Jest moją przyjaciółką.
Od gimnazjum pracowałem w ośrodku u ojca. Na początku ludzie nie wiedzieli, że jestem jego synem i opowiadali mi w sekrecie: – A ty wiesz, że nasz proboszcz nie taki święty? Ma dziecko.
To była sensacja. Rysa na szkle. Ujma. Potem jakoś się rozniosło i zaczęli na mnie dziwnie patrzeć w pracy. Wchodzisz, grupa milknie, więc wiesz, że o tobie rozmawiali. Myśleli, że mogę donieść na nich księdzu dyrektorowi. Ale potem spodobało im się, że byłem fair, bo wstawiałem się za nimi u taty. I zaczęli patrzeć jak na człowieka.
Wrogo nastawiona była tylko jedna osoba. Matka ojca, moja babcia. Oschła i zimna, zabijała mnie wzrokiem. Nienawidziła. Byłem plamą na honorze jej idealnego syna.

Podwójne standardy

Każda moja dziewczyna była w szoku, kiedy dowiadywała się, że mam ojca księdza. Mówiłem o tym szybko, na początku znajomości, żeby mogła się w porę wycofać. Gdyby okazało się, że ona albo jej rodzice mają z tym problem. Ale raczej uważały, że jestem dobrą partią. Kończę matematykę i inżynierię na politechnice. Mam już trzy propozycje doktoratu. Sam się utrzymuję, potrafię gotować i sukienkę kupić w prezencie – taką, która się spodoba. Nigdy nie zostawiłbym dziewczyny samej z dzieckiem. Ojcostwo jest dla mnie na wysokim priorytecie.
Kiedy zamieszkałem z Dorotą, z którą byłem już dwa lata, mój ojciec się oburzył. Że to niezgodne z nauką Kościoła. Facet, nawet teraz masz babkę, cała wioska huczy, a mnie będziesz pouczał?
Nie rozmawiam z ojcem o moich partnerkach, bo on mi tylko radzi, żebym je sobie ustawił po swojemu. Kobieta równa się dla niego seks. Przesyła mi na przykład taki mem – na czerwonym łożu leży tyłem kobieta w bieliźnie. Leży na brzuchu i wypina nagą pupę. Na pupie narysowano kredką serce. I podpis: „Najważniejsze, żeby kobieta miała dobre serce”. Albo wysyła taki dowcip:
Kumpel do kumpla:
– Co jest 14 lutego?
– A masz żonę czy dziewczynę?
– Żonę. – To środa popielcowa.
Zdarzyło mu się kilka razy powiedzieć, że jak się popełni błędy w życiu, to trzeba za nie płacić. – To przyznaj się, ile masz tych błędów – chciałem spytać.
Kiedyś ojciec dał mi swojego starego laptopa. Nie wyczyścił do końca danych i w środku znalazłem zdjęcia kobiety z dzieckiem. Podpisane tylko „Serdecznie pozdrawiam” albo „Krystian, roczek, całusy”. I teraz cały czas się zastanawiam, czy to jest mój przyrodni brat? Czy tata uczestniczy w ich życiu? Do mnie odezwał się, kiedy byłem już prawie dorosły. Samodzielny, ogarnięty, z sukcesami. Nie zapytałem go jeszcze, brak mi odwagi. Ale wciąż mnie nurtuje: Czy traktuje nas na równi? Czy jesteśmy dla niego tak samo ważni? Byłoby niesprawiedliwe, gdyby wybrał mnie, bo jestem wygodniejszy.




1 komentarz: